środa, 8 stycznia 2020

Lasagne dobrze nam znane.

Lasagne. Zrobiłem trzy wersje. Justyna stroni od mięsa. Mój faworyzowany rzeźnik z Damma wyluzował kurczaka w trzy minuty. Artysta. Również w Damma firmie, która ma wszystko ze swoich pól kupiłem trzy rodzaje serów. Mimo, że są zlokalizowani daleko od terenów zamieszkałych, mieszkańcy Sycylii trafiają tu bezbłędnie i regularnie. My mamy ok. 30 km. lecz warto, wszystko świeże i wspaniałe w smaku. Raz w tygodniu zaopatruję się w sery tuma, mozzarellę, fumicato, wysuszoną ricotta salata (ta ostatnia do tarcia). Oferują swoje oliwki na wagę. Wszystko najlepsze i w dobrych cenach. Po drodze kupiłem jajeczny, świeży, przechowywany w lodówce makaron na lasagne. Dlaczego nie robię sam? Jest nas dwoje, makaron powinien mieć grubość 1 mm i bez odpowiedniej maszynki nie potrafię utrzymać grubości. Wiele gospodyń postępuje w ten sposób kupując sprawdzony gotowy makaron. Papryki, cukinie, cebule biała i fioletowa oraz marchew wszystko od sąsiadów. Pokrojone w kostki, cukinia utarta choć dla dekoracji zostawiłem kilka plasterków. Wszystko to dusiłem na patelni. Dodałem sól i pieprz, odrobinę pikantniej średniej wielkości papryki. Przygotowałem mięso z mielonego kurczaka (to nietypowe ragu), dodałem koncentrat pomidorowy (używam praktyczniejszego, w tubkach), trochę ziół. Przygotowałem sos beszamelowy, wcierając w końcowej fazie sporo gałki muszkatołowej. Do foremek wysmarowanych cienką warstwą masła warstwami nakładałem beszamel, makaron, jarzyny lub sos mięsny, sery - nie mieszając ich ze sobą i znów to samo. W temperaturze 180C po 20 minutach lasagne były gotowe.
Przypomniałem sobie sytuację, która miała kilka lat temu podczas jednego z moich pobytów w Tel Awiwie. Starałem się poznać kuchnię żydowską, której moim zdaniem nie ma. Temat koszerności to inna sprawa.
Wychodziła para z eleganckiej restauracji i maż do żony powiedział - jedzenie było słabe. Na co żona - w dodatku małe porcje.
Mam nadzieję na to że z nami tak nie będzie.
Krzysztof Rozenblat 









2 komentarze:

  1. Końcowy efekt wygląda bardzo intrygująco! My też robimy od czasu do czasu ale makaron sklepowy. Mięso mielone(nie mów Jystynce) tylko wieprzowe. Lubię!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pewnością w Waszym domu jada się smacznie. Całe szczęście, że mamy różnorodność w potrzebach, oczekiwaniach i gustach. Słabość do odmiennych kobiet, a one do nas, potraw, obrazów i zwierząt. Świat nie jest nudny. A co do Justyny to bez mojego mówienia zobaczyła Twój komentarz pierwsza. Krzysztof R

    OdpowiedzUsuń