Justyna,
moja żona prowadzi stronę i FB Appartamento Vespa Noto. Ma do niego
klucze, w końcu jest właścicielką. W naszym domu, w którym
mieszkamy we dwoje i jeśli nie jemy poza nim gotuję zawsze ja. Nam,
a czasami i psom oraz kotom. W mojej ocenie daję sobie radę, żadne
z nas nie tyje, sypia dobrze, nie chodzi głodne choć oprócz kota
Włodasa nikt nie prosi o dokładkę. Od prawie trzech lat robimy
zakupy żywnościowe i prawie tyle trwało poznawanie tajników tego
co dobre, smaczne i zdrowe. Dzisiejsza sytuacja przypomina mi mój
wyjazd z Liliem Frizzi, byłym zawodnikiem, najlepszym konstruktorem
dwusuwowych silników do gokartów (wiele tytułów Mistrza Świata),
przyjacielem. Z Trento pojechaliśmy szybkim autem pod Neapol. We
dwóch, do człowieka któremu Lilio przygotowywał sprzęt
wyścigowy, który błagał abyśmy się zjawili. Apelował do mnie,
ponieważ Lilio tego typu zaproszeń miał bez liku. Nie korzystał,
nie lubił tego typu spotkań. Na miejscu czekały na nas 30 osobowa
rodzina, miejsca w hotelu i wielkie przyjęcie. Zapraszający przed
naszym przyjazdem wysłał krewnych w różne dalekie strony po
prowiant. Ryby, mięso, owoce wszystko to co jedliśmy pochodziło z
najlepszych, sprawdzonych źródeł. Słuchałem i troszkę się
dziwiłem fatydze poświęconej sprawie. To było dawno. A dzisiaj
robię to samo tyle że bez krewnych. Po licznych próbach,
degustacjach, jadaniu w wielu miejscach, słuchaniu opinii znajomych
mamy własną ocenę gdzie kupować, kiedy to robić, po czym
poznawać dobre ryby i ile płacić za świetne wino. Nie mogę
napisać: tak, uważam, że kuchnia sycylijska jest najlepszą w
Europie lub, że mi w niej wszystko mi odpowiada. Lecz mamy bazowe
produkty, bez chemii, znakomite w smaku i od nas zależy w jaki
sposób je wykorzystamy. Uczę się gotowania potraw sycylijskich od
znajomych, często bardzo dorosłych kobiet. Dużo na temat
rozmawiamy, co jest najlepszym sposobem na zaprzyjaźnienie się na
zawsze. Mają książki kucharskie wdrukowane do głowy przez babcie
i mamy. Produkty podobnie jak my z własnego ogrodu lub od sąsiadów.
Nie prowadzą bloga, nie nagrywają filmików. Po prostu gotują,
zdrowo i smacznie. Zamierzałem pójść do szkoły dla kucharzy lecz
najlepsza jest w Palermo odległe 300 km od naszego miejsca
zamieszkania. To nie to samo co skoczyć 30 km skuterem do Damma po
białe sery. Nie jestem mistrzem w Polsce nie byłem (naturalnie poza
wyścigami) i nie będę, lecz za namową Justyny spróbuję się
podzielić z Wami kulinarną wiedzą, którą powoli i zapałem
zdobywam.
Krzysztof
Rozenblat
Krzysztof, jesteś mistrzem! We wszystkim, czego się tkniesz! Bo we wszystko wkładasz swoje wielkie serce... I stąd zapewne spektakularne efekty.
OdpowiedzUsuńBędę tu bywać, będę czytać, a może i próbować podążać Twoim kulinarnym śladem. Pod warunkiem, że darujesz potknięcia i zawsze podasz pomocną dłoń. A nie mam wątpliwości, że tak będzie!
Ściskam gorąco i czekam na pachnące wpisy!
Asiu, Twój liścik mobilizujący. Bardzo będę się starał zasłużyć na Twoją ocenę mojej osoby. Świetnie pamiętam smaczne posiłki w Waszym puszczykowskim domu. Mieszkanie poza Polską pozwala mi, za namową Justyny, trochę się wychylać z kuchni. Skromne jedzenie i skromne pisanie, mam nadzieję, że tak będzie. Ucałowania od nas.
UsuńCzuję pełną satysfakcję po pierwszym wprowadzającym wpisie! Oj! Może być ciekawie a z pewnością smacznie! NIECH ŻYJE NAM KUCHARZY STAN!
OdpowiedzUsuńOj będę się starał. Liczę na podpowiedzi.
Usuń