sobota, 14 grudnia 2019

Arancini. Polak na Sycylii gotuje. Sycylia od kuchni.


Dzisiaj o arancini. Potrawa ma przynajmniej 500 lat, wprowadzona została na Sycylii przez Arabów, na co wskazuje dodawanie do ryżu szafranu. Zwykle jest nadziewana ragù (mięso, pomidory, oliwa, warzywa). Są i inne wersje z serem, szpinakiem, szynką i groszkiem oraz wiele innych. Każde z większych miast przypisuję sobie tą jedyną, właściwą receptę. Jak wyspa długa i szeroka od ponad stu lat trwają debaty nad płcią ryżowej kulki lub stożka. Ponieważ mieszkamy niedaleko Etny więc nie wypada nadawać arancini innego od wulkany kształtu. Pewnie to co napiszę moje znajome i przyjaciółki lepiej wiedzą ode mnie, lecz jeśli jednej z Was się to przyda to mnie warto pisać. Szafran moczymy w szklanym naczyniu prze cztery godziny, inaczej traktujemy ten w proszku. Ryż kupujemy do arancini a jeśli napotkamy na trudności z zakupem wybierzmy ryż długi. Jeden kilogram ryżu gotujemy w dwóch litrach bulionu (używam wegetariańskich, sprawdzonych kostek rosołowych) dodając na końcu szafran. Ugotowany ryż, który wchłonął bulion pozostawiamy do ostygnięcia. Przygotowujemy nadzienia, oprócz mnie nikt z Sycylijczyków nie dopuszcza jajek, ja to robię ze względu na Justynę. W odpowiednich pojemnikach umieszczam białka (zawsze zbyt mało) i je roztrzepuję, bułkę tartą (używam z suchym czosnkiem i ziołami, co nie jest konieczne), wodę niezbędną do moczenia dłoni. Do formowania używam arancinotto (na Sycylii kosztuje 2 euro, na Amazon ponad 20). Zdolniejsze ode mnie znajome babcie sycylijskie nadają kształt dłońmi. Nadziewam, wrzucam do garnka z gorącą oliwą i czekam na jak to określają znajomi, kolor czerwonego złota. Odcedzam, kładę na papier chłonący tłuszcz i jemy. To posiłek sporadycznie przez nas spożywany, choć sztandarowy dla Sycylijczyków. Po pierwsze sporo trwa przygotowanie, po drugie podczas obiadu wstaję od stołu aby interweniować w garnku z oliwą (co ok. 8 minut zamieniam stożki wyjmując gotowe i wkładając następne. Wstawanie ani jest grzecznym zachowaniem w stosunku do Justyny (nie wspomniała na ten temat ani razu) ani dla mnie zabawne. Zapytacie po co robię w domu, jeśli na każdym rogu ulicy, w prawie każdej restauracji można zjeść arancini. Po pierwsze jest zabawa, pakuję do arancini to co lubimy oboje a najistotniejsze jest to, że wiem o użytej oliwie wszystko. Całą maestrię dyletanta możecie zobaczyć na filmiku. Aby nie było za poważnie opowiem historię: Przychodzi Żyd na obiad, zamawia zupę a kelner przynosząc i stawiając talerz na stole odrobinę wylewa na spodnie gościa restauracji. Oburzony oblany mówi: 

- Jak ja teraz będę wyglądał? 

Na co kelner odpowiada: 

- „Szanowny Pan po tym rosołku plamy mieć nie będzie.”

A Wy proszę uważajcie, po arancini plamy będą. 
Krzysztof Rozenblat

P.S Justyny

Filmik (koniecznie z głosem na full) możecie zobaczyć na kanele YouTube Appartamento Vespa Noto: 
https://youtu.be/DpH9V-rmkFE










2 komentarze:

  1. Takie pyszne (mam nadzieję) "wulkany" (trza posypać cukrem pudrem bo Etna teraz biała) pół godziny po kolacji? Następny wpis proszę przed 19!

    OdpowiedzUsuń